czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 10: Konflikty.

Po odnaleziemiu Leah Vitani poszła nad wodopój. Piła wodę, lecz po chwili przestała, przyszedł do niej Kopa i rozmawiali. Nagle usłyszeli, że ktoś idzie. Lecz nawet się nie odwrócili, byli zbyt zajęci rozmową. Nagle wyskoczył dziwny podrapany lew bez kawałka ucha.
-WROOOAARR!!!!-zaryczał.
-Kim ty jesteś? Co robisz? Czy ty sobie jakieś żarty robisz?!- nakrzyczał na niego Kopa.
-Vitani? To ty?-popatrzył się na lwicę lew.
-Kim ty..?
-To ja, Shawn! Nie pamiętasz?
-Co?-zdziwił się Kopa.
-Shawn? Skąd ty się tu wziąłeś!
-Ehh..Szukałem cię od dawna. Nie wiedziałem, że mieszkasz na Lwiej Ziemi. A to kto?
-To Kopa, mój mąż.
-CO?! Jakto mąż?!
-Zdziwiony? czego chcesz?!-Kopa się zdenerwował.
-Ja....
-Kopa! To mój przyjaciel z dzieciństwa. Jak zaginąłeś i myśleli, że nie żyjesz, to znalazłam sobie kolegę...I się polubiliśmy. Lecz Shawn również znikną. Nie długo potem dorosłam, dołączyliśmy razem ze stadem do Simby i się pojawiłeś, Kopa.
-Tak, Vitani. Nadal na ciebię lecę!
-EJ TY!-krzykną Kopa.
-Daj już spokój....Ja mam męża.
-Proszę, przecież mnie kochasz bardziej!
-NIE! Ja zostaję z Kopą! Ilu można mieć takich, co się w tobie podkochują!
-Co? Vitani? Kto się w tobie podkochuje?
-Ehh...Wstyd przyznać...Kion.
-CO!!!???? Ten mały bachor....
-Błagam, nie zrób chociaż bratu krzywdy!
-Grrr.....Zrobię z nim porządek...I z tobą też, Shawn!!!
-WROOAR!!
-WRRRR!!!
Dwa lwy zaczęły się atakować. Vitani się rozpłakała i nie wiedziała co zrobić. Zaczęła ich rozdzielać, lecz to nic nie dało. Kopa został bardzo ranny, Shawn również. Oboje opadali z sił. udało się Shawnowi uciec. Kopa został.
-KOPA!! Co ci odbiło?!
-Przepraszam..Musiałem z nim zrobić porządek!
-JESZCZE TU WRÓCĘ!! -krzyczał z daleka Shawn.
-Ojej, co ty narobiłeś, Kopa?!
-Spokojnie, obronię cię, przed nim.
-Ja się go nie....Może jednak trochę boję...
-Ja cię nie zostawię, przyrzekam.
Nazajutrz Shawn się nie pokazywał. Zaś małe lwiątka poszły się bawić.
-haha! Koda! Złap mnie!-drażniła brata Leah.
-Zaraz to zrobię! Heh...
-Nie! Najpierw mnie złap!-powiedziała Asha.
-Ale..
-No dalej! Łap mnie!-krzyknęła Leah.
-Eeee...-Koda już nie wiedział co robić.
-No dawaj!-krzyknęła Asha.
-WRAAAARR!!!-przybiegł Kion i staną na kamieniu.
-Nie strasz nas tak więcej, Kion!-drygnęła Asha.
-Ehh, nie mogłem pozwolić, żebyście marnowali czas na takie głupoty...
-Bo ty niby teraz nie masz co robić?-zapytał Koda.
-Mam, ale zrobiłem sobie przerwę :p
-Idź strzec Lwiej Ziemi! Bo to twój obowiązek!
-Myślisz, że spędzam na tym cały dzień?!
-No tak. Bo w każdej chwili może się coś stać.-powiedział Koda.
-Nie, nie ... Ja mam też inne sprawy.....
-Na przykład jakie?-zapytała Leah.
-No...-Kion się zawiesił.

1 komentarz:

  1. hahaha te sprawy Kiona to pewnie ,, Muszę rozkochać w sobie Vitani "

    OdpowiedzUsuń