środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 20: Wcielony diabeł część 3. OSTATNIA!!!

-Kion! Popatrz tutaj!
-Fuli? Jesteś genialna! Znalazłaś ślady jakiegoś potwora!
-Ja...Nie no co ty, to przez przypadek. Ale skoro tak mówisz to dzięki.
-Idźmy za nimi. Może to ...
-Kion! Popatrz tam!-krzyknęła z góry Ono.
-Ono! Weź ze sobą Beshte'go i idźcie sprawdzić co tam znalazłaś.
-Dobra.
-Shetani! Chodź za nami!-mała lwiczka szła daleko w tyle.
-A gdzie Bunga?-spytała Fuli.
-BUNGA!-zawołał Kion.
-Tutaj jestem! Sprawdzałem, czy w pobliżu nie ma nikogo.
-Dobra robota...Szukaj dalej. Może znajdziesz jakieś zwierzę, któremu trzeba pomóc.
-Kion, Fuli...Nie zostawiajcie mnie tak daleko!-Shetani podbiegła truchcikiem.
-Ważne, że nie jesteś niegrzeczna.-Kion popatrzył na nią.
-Właśnie.-przytaknęła lwiczka. We troje szli wąską ścieżką, którą otaczały wyschnięte krzaki i sucha ziemia. Gdzie nie gdzie była trawa. Woda była daleko w tyle, już nie było widać żadnych oznak życia. Przeszli przez bagna, i dostali się do miejsca, w którym wszędzie były kopce termitów.
-A fuj!-krzyknęła Fuli. Po chwili z najmniejszego kopca wyszedł termit.
-Jaki fajny robak!-Kion wyobrażał sobie jak biega za nim po sawannie.
-AAAAAAAHH!  A FUUU!!!! ZABIERZ TOOO!!!!!-termit wskoczył na sierść gepardzicy. Najwyraźniej pomylił jej plamy na futrze z termitem. Kion szukał tego robala, lecz nie mógł go znaleźć. Jakby ktoś stał z boku, tak jak Shetani, to dziwnie by to wyglądało. Fuli zleciała z nóg na podłoże i tarzała się po ziemi. Kion nie wiedział, co ma robić. Chciało mu się trochę śmiać, lecz również sam by nie chciał żeby termit łaził mu po sierści. Shetani w tym czasie wymknęła się spod oka opiekunów i chciała wrócić do domu sama. Nie miała ochoty na oglądanie jak Kion pomaga Fuli pozbyć się ... robala. Szła obok ogromnego kopca, który był pęknięty. Lwiczka z ciekawości zajrzała do środka. Nic nie zobaczyła. Było zbyt ciemno. Jednak słyszała cichutkie odgłosy dobiegające ze środka. Nagle chmara termitów wylazła z dziury i chodziła po kopcu od zewnątrz. Shetani natychmiast uciekła, rozwalając przy tym gałęzie obumarłych drzew. Chociaż zrobiła to niespecjalnie, była z siebie zadowolona. Czuła się dobrze w tym co robi. Obudził się w niej diabeł. Po chwili zorientowała się, że zostawiła po sobie ślady. Wpadła na pomysł, by przerobić swoje niedalekie ślady na ślady potwora. A trochę dalsze zmyła. Kion i jego ,,banda" powinni pomyśleć, że Shetani porwał potwór.
Tym czasem Fuli i Kion wracali już ze Złej Ziemi. Zapomnieli nawet po co tam byli. Po drodze zgarnęli Bungę, Ono i Beshtego. Shetani zaś przez przypadek pomyliła drogi i zamiast prosto do Lwiej Ziemi, poszła na Cmentarzysko Słoni!

-Tata mówił, że kiedyś tu mieszkały hieny.-lwiczka zorientowała się gdzie jest-Na szczęście dziadek Simba je wykurzył. Więc nie mam się czego bać!- nagle zza szkieletu słonia wyskoczyły hieny! Shetani nie wiedziała co ma robić. Wpakowała się w takie kłopoty!
-Oho! Już myślałem, że nie zjemy dzisiaj obiadu!-powiedziała hiena.
-No, też myślałem, że już się dziś nie najemy!
-Ale ja jestem nie dobra...-Shetani chciała zniechęcić hieny.
-Nie ważne, czy koścista, czy krwista, czy chuda, czy gruba. Ważne, że jest ŻARCIE!!!!!
Kilka hien rzuciło się w pogoń za Shetani. Uciekała ile ma sił w nogach. Na szczęście tuż za zakrętem wyskoczyła na hieny cała Lwia Straż! Hieny się przestraszyły i uciekły.
-Czy my musimy cały czas mieć cię na oku? Głupio zrobiłaś.-powiedział Kion.
-Wiem, przepraszam. Ale...Gdyby mi się coś stało, to wszystko byłoby na was...-przyznała lwiczka.
-Więc, zrobiłaś to specjalnie?-Kion był zdziwiony.
-Nie, pomyliłam drogi.
-Aha. Więcej tego nie rób!!! Poskarżę się Kopie!
-Czemu mówisz na mojego tatę po imieniu?
-Bo to mój brat.
-FYH!
Gdy doszli do domu Vitani i Kopa siedzieli na Lwiej Skale. Mały Lavi oglądał otaczający go wielki świat.
-Kopa! KOPA! Shetani była dziś na Cmentarzysku Słoni!
-Co? Shetani choć no tu do mnie!
-Tato...
-Dlaczego tam poszłaś? Jest tam tak niebezpiecznie...
-TAM BYŁY HIENY!-wtrącił się Kion.
-HIENY?! Nic ci nie jest córeczko?
-Shetani! wszystko w porządku?-Vitani martwiła się o córkę.
-Tak, mamo, tato...Gdybym nie przerobiła moich śladów na potworze i upozorowała porwania, Kion i reszta by mnie nie uratowali. Szczerze, chciałam im zrobić żart. Okazał się jednak nie byt śmieszny.
-WYMKNĘŁA SIĘ MI I FULI!-Kion znów się wtrąca.
-Wymknęłaś się? Dlaczego?-spytała Vitani.
-Bo nie miałam zamiaru patrzeć jak Kion zdejmuje termita z  Fuli.
-Kion, zrobiłeś jak dobry przyjaciel! Fuli na pewno jest ci wdzięczna!
-Jest,-Kion się uśmiechną do brata.
-A ty Shetani, być może dobrze zrobiłaś. Pewnie musiało to dziwnie wyglądać.
-Powiem jedno - TAK!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz